Było za krotko, jak zwykle. Mimo tego udało nam sie nacieszyc choć trochę dziećmi, nadrobić zaległości rodzinno-towarzyskie i pozałatwiac kilka pilnych spraw. Wszystko biegiem.
Z domu przywiozłam sobie miodek z mleczy.
Zeby zrobic takie płynne złoto musielismy uzbierac 1100 kwiatów
Resztą zajęła się moja kochana teściowa
Przepis wg mojej teściowej:
550 szt kwiatów mleczy
zalac 5 szklankami wrzątku i zostawic na 24 godziny
następnie kwiaty odcedzić, do płynu dodac 2 kg cukru i gotowac ok 2 godziny (do uzyskania konsystencji płynnego miodu
pod koniec dodac sok z 2 cytryn
gorący wlac do słoiczków zakręcić i gotowe.
Kwiaty można zbierac do 15 maja ,wiec dla chętnych to juz ostatni dzwonek
potem zostaną juz tylko dmuchawce
Nawet nie wiedziałam, że takowy miodek istnieje. Kasiu zamieść przepis, może któraś z nas zdąży jeszcze wyczarować takie płynne cudo jak Twoje.
OdpowiedzUsuńCo do urlopu - kiedy się zaczyna, wydaje się nam, że jest go dużo i nagle kurczy się i z żalem wracamy do codziennych spraw. Stanowczo urlopy powinny być dłuższe!!!
Mrofeczko dodałam przepis pod fotką :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo proste i pyszne
Piekne zdjecia , najbardziej podoba mi sie ten dostojny kogut.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zazdroszczę urlopu, chociaż myśl, że mój dopiero przede mną cieszy mnie okrutnie:) Witaj z powrotem!
OdpowiedzUsuńprzepiękne wiosenne fotki...i mam wielką ochotę na ten miodek...jestem ciekawa jego smaku i aromatu :) pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńMiło, że już jesteś. Brakowało mi Twoich wpisów.
OdpowiedzUsuń